Kalendarz

niedziela, 30 listopada 2008

O rok starsi

Ze względu na to, że poprzedni mecz z El Dream zakończył się szybko i gładko;P, chcieliśmy pokazać, że jeszcze coś mimo wszystko potrafimy i stać nas na wygrywanie.

Nie obyło się bez problemów ze skompletowaniem meczowej szóstki. Na szczęście, z pomocą Gorzkiego, wszystko udało się jakoś zgrać. Nikt się nie spóźnił (może dlatego, że mecz zaczął się z lekkim opóźnieniem?:P), więc można było grać. Krótka rozgrzewka i jedziemy:)

Tak ogólnie to nie pamiętam przebiegu wszystkich setów jeśli dokładnie chodzi o małe punkty:P, ale w każdym secie, począwszy od pierwszego, wyglądało to tak, że mieliśmy cudowną bezpieczną przewagę, którą gdzieś w międzyczasie trwoniliśmy. Zdobyć 7-8 punktów w serii nie było dla nas jakimś szczególnym wyczynem, tak samo jak stracenie ich w trakcie dwóch kolejnych przejść.

Dlatego też, może trochę z rozdrażnienia, że głupio tracimy punkty, może z chwilowego braku koncentracji, dokładnie w ten sposób przegraliśmy seta nr 1. Zakończył się bodajże 21:25, choć spokojnie moglibyśmy go ugrać.

2 set to zupełnie inna gra z naszej strony. Obrona funkcjonowała bardzo dobrze, przyjęcie też niezgorsze. Pod koniec seta znowu lekka nerwówka, bo nas doskoczyli, ale dowieźliśmy seta do końca;)

3 set tak samo jak pierwszy. Kilka głupich strat punktów z powodu zepsutych zagrywek (na pewno więcej niż 5 na set), kilka innych prostych błędów no i wystawa Szyby przy setowej dla nich na drugą połowę za antenkę:P dopełniły sprawy i seta straciliśmy. Chociaż, tak jak w poprzednich, mieliśmy mocną przewagę punktową;/

4 set był koncertowy w naszym wykonaniu;) Coś jak kopia drugiego. W pewnym momencie było chyba 7-1 nawet i takie różnice dość długo się utrzymywały. Pod koniec znowu wkradła się nerwowość - kilka indywidualnych błędów doprowadziło do szarpanej, ale na szczęście wygranej, końcówki.

5 set rozpoczęliśmy na połowie, na której przegrywaliśmy 1 i 3 seta, by mecz zakończyć na drugiej połowie, gdzie wygraliśmy seta 2 i4:) Żeby wspomóc los dodatkowo wziąłem przyjęcie zagrywki dokładnie z tego samego powodu;] Małe czary - mary pomogło, na drugą stronę przechodziliśmy przy stanie 8-6, choć było już 0-3 na starcie. W drugiej części 5 seta praktycznie nie daliśmy im pograć, pogubili się w przyjęciu, a mecz ostatecznie zakończyli atakiem w siatkę.

W skrócie: zwycięstwo zasłużone, choć z pewnością można było skończyć szybciej niż 3:2. Przeciwnik nie był najwyższych lotów i na pewno trudniejsze mecze przed nami. Nareszcie funkcjonowała, mniej lub bardziej, gra w obronie, dobra asekuracja momentami ratowała nam skórę. Wewnątrz drużyny nie było żadnych spięć, graliśmy jako jedno i tak dowieźliśmy zwycięstwo;)

Oceny indywidualne:

  • Łukasz - 4+ po pierwsze wielkie dzięki raz jeszcze, że zgodził się przyjść i z nami zagrać, bo mecz w 5 wyglądałby zupełnie inaczej. Sypał naprawdę nieźle, biorąc pod uwagę, że nigdy tak na dobrą sprawę z nami nie grał. Ofiarnie w obronie i asekuracji, co okupił obitymi o ściankę wspinaczkową plecami.

  • Szyba- 4 (z małym + :) ) bez marudzenia wskoczył na pozycję drugiego rozgrywającego. I momentami rozdania były naprawdę niezłe;) Kilka niedociągniętych piłek było, jedna przerzucona na drugą stronę też. Mimo wszystko Szyba rozgrywającym nominalnie nie jest, więc z zadania wywiązał się nieźle.

  • Lolek- 4+ O wiele lepiej niż w meczu z El Dream. Pewniejszy w przyjęciu, kończył ataki. Raz czy dwa zdarzyły się jakieś większe farfocle, w tym przejechanie całą ręka po siatce, ale ogólnie pozytywnie i za to mu chwała.

  • Tomek- 4 Było kilka niedomówień Tomka z przyjmującymi, gdy był w drugiej linii, przez co wbili nam kilka piłek z zagrywki, ale jeśli przyjmował (a jak wiadomo - nie jest to jego domeną) - robił to całkiem poprawnie i dało się z tego dużo rzeczy ugrać. Kilka ataków też bardzo ładnie skończonych, pojedynczym blokiem też trochę na siatce porządził:)

  • Andrzej- 5 Jebany dzikus na kacu:) Po raz kolejny pokazał, że dobrze, że gra razem z nami. Solidne przyjęcie, obrona również. W ataku, choć często wykorzystywany, kończył wiele piłek i o to chodzi;) Dobry motywator, służy radami.

  • Wilq- bez oceny, bo jak to siebie oceniać:) Ocena prywatna: 3. Jedyny pozytyw to to, że udało mi się zebrać 6 na mecz i uzupełniałem luki w boisku. Źle rozgrzany, z rozwalonymi kolanami i kręgosłupem - cień cienia człowieka, którym kiedyś był:) Kilka punktowych ataków, jeden czy dwa bloki i kilka punktów z zagrywki to trochę mało. Ale przynajmniej dzięki mojemu autorskiemu "papparap" =] byliśmy zdecydowanie najgłośniejszą drużyną na całej sali:)
To chyba tyle. Następny mecz 21 grudnia i liczę na to, że Wini będzie na meczu i nie będziemy musieli szukać sypacza. No i wielkie nadzieje pokładam w cudownym ozdrowieniu Gorzkiego na czas:)

poniedziałek, 17 listopada 2008

Kosztowne zwycięstwo z Soli Deo

Mecz z Soli Deo należał do tych spotkań, które trzeba wygrać. A to oznacza, że wygrać można niewiele, a stracić dużo.
Ja straciłem przynajmniej 2 kolejki.

Po kolei:
Mieliśmy prawdopodobnie najdłuższą rozgrzewkę w historii naszych występów w BRS. Sędzia się spóźnił. Dobrze rozgrzani przystąpiliśmy do gry w moim autorskim ustawieniu na 1.5 rozgrywającego (kiedyś je tu dokłądnie postronnym wyjaśnię). Czyli podając w kolejności od zagrywającego: Szyba, Andrzej, Wini, Wilq, Rafał, Gorzki.

Mimo szarpanego początku widoczna była różnica klas między Eterem i Soli Deo. Grało mi się dobrze, wprawdzie trafiłem krótką w kogoś z przeciwników, ale chwilę potem zrewanżowałem się kończąc atak z drugiej piłki i zakładając śliczną czapę. W sumie przeszedłem 4 pozycje i nie zdążyłem nawet zaserwować, gdy w swojej nadgorliwości skoczyłem Szybie na nogę. Do baletu jak widać się nie nadaję, bo zamiast ustać na czubkach palców usłyszałem obrzydliwe "chrrrrrup" i mój udział w spotkaniu się zakończył.

Gdybym był sentymentalny, uznałbym że to zmartwienie mym losem było winne gwałtownemu pogorszeniu gry naszej ekipy, ale bardziej prawdopodobne jest, że konieczne było zorientowanie się w ustawieniu. Było nie było, prawie nas mieli przy stanie 16-18. Wini rzucał do znudzenia balony na lewo i tylko ciapowatości naszych przeciwników zawdzięczamy set wygrany do 21.

Drugi set to była katastrofa. Zaczęło się od 2-7 i 3-9! Wtedy dopiero chłpcy wzięli się w garść i zaczęli grać. Pierwszy remis uzyskali przy 16-16, pierwsze prowadzenie 18-17, set wygrany do 19.

Andrzej wreszcie coś dostał (śliczna wystawa od Szyby) a krzykiem skutecznie deprymował przeciwników. Działała obrona, choć to raczej nie nasza zasługa. Wini pokazał parę razy, że 15 cm przewagi wzrostu to kapitał większy od niedogodności związanych centymatrami w pasie (no dobra, wykorzystał swoje warunki fizyczne i wieloletnie doświadczenie).

Trzeci set był już bez historii, spokojne prowadzenie od początku i wygrana do 17.


Tradycyjne oceny będą dziś bardzo niekompletne, poniewaz kiepsko się obserwuje spotkanie leżąc na parkiecie.
  • Wini - 4- rzucał nieźle, chociaż konieczne będzie większe urozmaicenie wystaw. Trochę nieruchawy, ale na Soli Deo wystarczyło stawać na palcach.

  • Gorzki - 4+ o ile da się ocenić 1/3 seta ;P Podbili mój atak, ale jak dostałem drugą piłkę i nikt nie skoczył to splasowałem w puste pole. I miałem fajną czapę. I dwie obrony. I nie psułem przyjęć. Jednak dla losów meczu mój wpływ był nieistotny....

  • Szyba - 4+ Szyba jest ciiągle rycerzem poszukującym zaginionej formy, bo stać go na o wiele więcej, ale to przy jego zagrywce w drugim secie nazdobywaliśmy najwięcej punktów. Plus za najładniejszą wystawę w spotkaniu.

  • Wilq - 4. Chwilami eksploatowany nadmiernie, przez co opadał z sił. Walczył na siatkę, dawał radę w ataku.

  • Rafał - 4+ - Plus za wszechstronność i szybkie przestawienie się z ataku na rozegranie. Poza tym prawie go nie zauważyłem, czyli błędów seryjnie nie popełniał.

  • Andrzej - 5- Najbardziej dynamiczny i hałaśliwy w spotkaniu. Chwilami Wini zawierzał mu na ślepo, a Andrzej robił co jego.




Podziękowania dla Winiego, który zawiózł mnie po meczu do brata. Poszwendałem się trochę po lekarzach. Muszę przyznać, że czekanie aż takie straszne nie było - braciszek przywiózł mi Kasieńkę i co ważniejsze - laptopa, więc przynajmniej sobie coś obejrzałem. Jednak wrzaski torturowanych w filmie w poczekalni na ostrym dyżurze robią zabawne wrażenie.

Rokowania - 3 tygodnie przed powrotem do normalnego chodzenia, 3 do 6 zanim wolno mi zagrać w siatkę. Czyli prawdopodobnie dwie kolejki z głowy...

poniedziałek, 10 listopada 2008

Nowy sezon czas zacząć

Aby nie nadużywać gościnności Czajnika po ostatnich zmianach w składzie, blog na którym będę się znęcał nad waszą postawą ma nowy adres.

Mam nadzieję, że będziecie go odwiedzać w miarę regularnie i też coś napiszecie.

Nad wstępem do sezonu - kompletowaniem składu i turniejem kwalifikacyjnym - nie będę się rozpisywał. Gramy w trzeciej lidze i w sumie to nawet lepiej. Nie będziemy się spinać, zagramy dla czystej radochy i tyle.