Nie obyło się bez problemów ze skompletowaniem meczowej szóstki. Na szczęście, z pomocą Gorzkiego, wszystko udało się jakoś zgrać. Nikt się nie spóźnił (może dlatego, że mecz zaczął się z lekkim opóźnieniem?:P), więc można było grać. Krótka rozgrzewka i jedziemy:)
Tak ogólnie to nie pamiętam przebiegu wszystkich setów jeśli dokładnie chodzi o małe punkty:P, ale w każdym secie, począwszy od pierwszego, wyglądało to tak, że mieliśmy cudowną bezpieczną przewagę, którą gdzieś w międzyczasie trwoniliśmy. Zdobyć 7-8 punktów w serii nie było dla nas jakimś szczególnym wyczynem, tak samo jak stracenie ich w trakcie dwóch kolejnych przejść.
Dlatego też, może trochę z rozdrażnienia, że głupio tracimy punkty, może z chwilowego braku koncentracji, dokładnie w ten sposób przegraliśmy seta nr 1. Zakończył się bodajże 21:25, choć spokojnie moglibyśmy go ugrać.
2 set to zupełnie inna gra z naszej strony. Obrona funkcjonowała bardzo dobrze, przyjęcie też niezgorsze. Pod koniec seta znowu lekka nerwówka, bo nas doskoczyli, ale dowieźliśmy seta do końca;)
3 set tak samo jak pierwszy. Kilka głupich strat punktów z powodu zepsutych zagrywek (na pewno więcej niż 5 na set), kilka innych prostych błędów no i wystawa Szyby przy setowej dla nich na drugą połowę za antenkę:P dopełniły sprawy i seta straciliśmy. Chociaż, tak jak w poprzednich, mieliśmy mocną przewagę punktową;/
4 set był koncertowy w naszym wykonaniu;) Coś jak kopia drugiego. W pewnym momencie było chyba 7-1 nawet i takie różnice dość długo się utrzymywały. Pod koniec znowu wkradła się nerwowość - kilka indywidualnych błędów doprowadziło do szarpanej, ale na szczęście wygranej, końcówki.
5 set rozpoczęliśmy na połowie, na której przegrywaliśmy 1 i 3 seta, by mecz zakończyć na drugiej połowie, gdzie wygraliśmy seta 2 i4:) Żeby wspomóc los dodatkowo wziąłem przyjęcie zagrywki dokładnie z tego samego powodu;] Małe czary - mary pomogło, na drugą stronę przechodziliśmy przy stanie 8-6, choć było już 0-3 na starcie. W drugiej części 5 seta praktycznie nie daliśmy im pograć, pogubili się w przyjęciu, a mecz ostatecznie zakończyli atakiem w siatkę.
W skrócie: zwycięstwo zasłużone, choć z pewnością można było skończyć szybciej niż 3:2. Przeciwnik nie był najwyższych lotów i na pewno trudniejsze mecze przed nami. Nareszcie funkcjonowała, mniej lub bardziej, gra w obronie, dobra asekuracja momentami ratowała nam skórę. Wewnątrz drużyny nie było żadnych spięć, graliśmy jako jedno i tak dowieźliśmy zwycięstwo;)
Oceny indywidualne:
- Łukasz - 4+ po pierwsze wielkie dzięki raz jeszcze, że zgodził się przyjść i z nami zagrać, bo mecz w 5 wyglądałby zupełnie inaczej. Sypał naprawdę nieźle, biorąc pod uwagę, że nigdy tak na dobrą sprawę z nami nie grał. Ofiarnie w obronie i asekuracji, co okupił obitymi o ściankę wspinaczkową plecami.
- Szyba- 4 (z małym + :) ) bez marudzenia wskoczył na pozycję drugiego rozgrywającego. I momentami rozdania były naprawdę niezłe;) Kilka niedociągniętych piłek było, jedna przerzucona na drugą stronę też. Mimo wszystko Szyba rozgrywającym nominalnie nie jest, więc z zadania wywiązał się nieźle.
- Lolek- 4+ O wiele lepiej niż w meczu z El Dream. Pewniejszy w przyjęciu, kończył ataki. Raz czy dwa zdarzyły się jakieś większe farfocle, w tym przejechanie całą ręka po siatce, ale ogólnie pozytywnie i za to mu chwała.
- Tomek- 4 Było kilka niedomówień Tomka z przyjmującymi, gdy był w drugiej linii, przez co wbili nam kilka piłek z zagrywki, ale jeśli przyjmował (a jak wiadomo - nie jest to jego domeną) - robił to całkiem poprawnie i dało się z tego dużo rzeczy ugrać. Kilka ataków też bardzo ładnie skończonych, pojedynczym blokiem też trochę na siatce porządził:)
- Andrzej- 5 Jebany dzikus na kacu:) Po raz kolejny pokazał, że dobrze, że gra razem z nami. Solidne przyjęcie, obrona również. W ataku, choć często wykorzystywany, kończył wiele piłek i o to chodzi;) Dobry motywator, służy radami.
- Wilq- bez oceny, bo jak to siebie oceniać:) Ocena prywatna: 3. Jedyny pozytyw to to, że udało mi się zebrać 6 na mecz i uzupełniałem luki w boisku. Źle rozgrzany, z rozwalonymi kolanami i kręgosłupem - cień cienia człowieka, którym kiedyś był:) Kilka punktowych ataków, jeden czy dwa bloki i kilka punktów z zagrywki to trochę mało. Ale przynajmniej dzięki mojemu autorskiemu "papparap" =] byliśmy zdecydowanie najgłośniejszą drużyną na całej sali:)